wtorek, 14 lutego 2012

Podróż w czasie.

Komuś z zewnątrz mogłoby się wydawać, że stoimy w ogonku przed jednym ze sklepów spożywczych na poznańskiej Wildzie. To nie była jednak prawda. Owszem, nasze ciała sterczały w oczekiwaniu na przyjazd furgonu z dostawą świeżego pieczywa, ale nasze dusze były kiedy indziej. Nie gdzie indziej, lecz kiedy indziej. W rzeczywistości biegałyśmy wokół trzepaka, a czasy były stalinowskie, co nas wcale nie przerażało. Pierwsza krzyknęła Malwina, której ciało miało w metryce 92 lata, ale podczas naszej porannej podróży wiek nie grał żadnej roli.

– Dajcie trumnę, bo ja umrę!
– Srutu tutu, kłębek drutu! – odkrzyknęła Kunia lat 8 lub 9, lecz na pewno nie 89, jak by zapewne chciał Wydział Ewidencji Ludności Urzędu Miejskiego w Poznaniu.
– Moja ciocia z Ameryki ma samochód na guziki, jeździ na nim jak na krowie i udaje pogotowie – wyjaśniła Emilia lat 64.
– Cztery oczy, jedna szyja, okularnik dostał w ryja – wyliczyłam, bo akurat zobaczyłam po drugiej stronie ulicy Zbigniewa lat 48 ze szkłami na nosie jak denka od słoików.
– Kto na kogo się przezywa, ten tak samo się nazywa – odpowiedział słabo półślepy Zbynio.
– Jesteś głupi i masz wszy, ja mam jedną, a ty trzy! – odkrzyknęłam.
– Titina, ach Titina, to była cud dziewczyna – zaśpiewała Gertruda lat 69 na melodię z filmu Chaplina – siedziała tuż pod płotkiem, klepała gówno młotkiem.
– Ene due like fake, torba, borba, kusme, smake, deus, deus kosmateus i morele bęc – wyliczyła Dziunia lat 57.
Kunia nie poszła za przykładem Dziuni i zamiast w iść wyliczanki wspomniała jednego ze swoich dawnych kochanków.
– Jacek pedał gacie sprzedał, kupił nowe papierowe. Papierowe nic nie warte, ledwie pierdnął, już podarte.
– Panie pilocie, dziura w samolocie – Gizela lat 66 akurat spojrzała w niebo, dostrzegając samolot LOT szykujący się do lądowania na poznańskiej Ławicy – drzwi się otwierają, goście wypadają.

Spojrzałyśmy po sobie niepewnie, gdyż w tym momencie dusze wróciły do naszych ciał, przypominając sobie o katastrofie smoleńskiej. Tylko Wacława jeszcze nie wróciła, cytując ostatnią z wyliczanek:
– Po wodzie pływa babcia nieżywa i robaczki też pływają, babci pięty podgryzają. Ropka z noska babci leci, śmierdzi, cuchnie moje dzieci. (Gdy będziemy wodę pili, babci rączki, nózki wypijemy)...

Kunia zdenerwowała się i już jako 89-letnia kobieta podeszła do Waci, policzkując ją siarczyście, by szybko wróciła do swego pomarszczonego ciała. A potem to nasze oczy już tylko błądziły, unikając wzroku koleżanek. Tak to właśnie uswiadomiłyśmy sobie, jak niebezpieczne mogą być podróże w czasie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz