poniedziałek, 13 lutego 2012

Słonina.

Tadeusz lat 68 lubił wracać wspomnieniami do czasów służby wojskowej. Opiewał swoje czyny chwalebne, opisywał musztrę i wyjazdy na poligon. Często oczy mu się szkliły ze wzruszenia. Służąc w wojsku przeżył najbardziej romantyczny epizod w swoim życiu. Przynajmniej tak to zapamiętał.

Coś jednak w Tadku było dziwnego. Nosił w sobie jakąś zadrę, wspomnienie, które bał się wyciągnąć. Wiedziałam jednak, że w końcu przyjdzie taki moment, gdy Tadzio zdobędzie się na odwagę i nakreśli cały obraz swego obowiązku patriotycznego. Miałam tylko nadzieję, by stało się to przed jego położeniem się na łożu śmierci.

Poprosiłam AK-owca lat 96, by pomógł mi wyciągnąć tajemnicę z Tadeusza, póki on jeszcze żwawo drepta. Władka i Tadka zawsze dużo łączyło: od akcentu na przedostatnią sylabę do tożsamej ostatniej sylaby; od nieposkromionego libido do wstrętu wobec konsumpcji czosnku; od noszenia spodni w kant po niechęć do codziennych kąpieli. Powstaniec przyprowadził Tadeusza na drugie śniadanie, ja podałam kawę z cynamonem i drożdżówki, po czym wspólnie zatopiliśmy zęby w pysznościach.

– Tadeuszu – rozpoczęłam uroczyście rozmowę – widzimy z Władkiem, że toczy cię w środku robal. Masz jakąś smutną historię do opowiedzenia, lecz do otwarcia się wstrzymują cię opory, by nie zepsuć legendy wojska.
– To prawda – przyznał się Tadeusz. – Jest coś, co mnie smuci.
– Co to takiego?
– W wojsku mężczyzna jest samotny – odpowiedział z głębokim przekonaniem Tadeusz.
– Kanał – Władek przypomniał sobie powstanie warszawskie, po czym się poprawił – Kanały...
– Co się stało, Tadeuszu?
– W wojsku byłem plastykiem. Bardzo twórczym plastykiem. Byłem ceniony za wyjątkową kreatywność.
– No i? – dociekałam.
– Cenili cię koledzy czy kadra – spytał Władek.
– Najpierw koledzy, potem kadra podoficerska, skończyło się na tym, że mogłem korzystać z kantyny oficerskiej.
– Do brzegu, Tadeuszu! – zażądałam końca dryfu.
– Znany byłem z roboty w słoninie. Słono mi za to płacili. Szeregowcy, podoficerowie, nawet jeden podpułkownik.
– Ale za co? – wykrzyknęliśmy wspólnie z AK-owcem pytanie.
– Szyłem kobiece pochwy. Słonina miała naturalny ślizg – wyznał wstydliwie Tadeusz, a potem wstrząsnął nim pełen wyrzutów sumienia płacz.

Myślę, że w tym momencie Bóg mu przebaczył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz