wtorek, 17 kwietnia 2012

Zbitka słów i rozbitkowie.

Mężczyzna najpierw mówi do kobiety: „skarbie”, a potem zbija majątek. No i zbity majątek, czyli żona po 40-tce, chce jakoś wyplątać się z przykrej sytuacji. Zwykle usiłuje ubić interes. Często doprowadza do zamierzonego celu. Najczęściej podczas snu męża. On wówczas traci swój decydujący głos w tej relacji, bo z ubitym interesem staje się impotentem. Ona, choć odzyskuje brokatową twarz, to nadal w duszy jest pokiereszowana. Odsuwają się od siebie. On zajmuje się hobby, czyli odrywaniem kapsli z butelek od piwa, ona poprawia sobie humor wizytami w SPA oraz podchwytywaniem spojrzeń kruczoczarnych kelnerów, którzy uwodzą dla napiwku.

Tymczasem są szczęśliwi ludzie na tym świecie. Przykładem jest choćby pan Lucjan Kutaśko, szef kampanii wyborczej tomasz.ka 2015. Samotny wędkarz na mazurskich jeziorach. Zna życie. Wie, jak wyglądają zęby piranii, zna ból od ukąszeń meszek, poczuł trud wiosłowania pod prąd nurtu rzeki. Zaznajomiony z prozą życia nie szuka chwilowej poezji fazy flirtu, bo zamiast pójść na dno, woli prozaicznie pływać na wodzie. Zazdrośnicy wprawdzie mówią, że jego tratwa życia to w istocie ślizgacz, przy obsłudze którego nie wymaga się wysiłku. Dlaczego tak mówią? Dlatego, że zazdroszczą. Bo on jest szczęśliwy na swojej statku życia. Niby rozbitek. Niby samotny biały żagiel. Niby cholera-wie-tam-go. Ale zazdroszczą.

Podobnie zazdroszczono pierwszej szczęśliwej kobiecie w historii świata. Była to obywatelka nieistniejącego już Związku Radzieckiego. Walentyna Tierieszkowa. Pierwsza dziewczyna, która uwolniła się od chłopów. Na krótko, ale zawsze. Dała kobietom impuls. Co dziwne, wpadła w podobny stan, co chłopy, które zachleją się, by uciec od bab. Tak, ona też wpadła w stan nieważkości. Z tymże jej stan nieważkości był bardzo ważny, bo uświadomił kobietom, że zbitki słów powstają tylko w towarzystwie samców ludzkiego gatunku.

Zadzwonił do mnie AK-owiec lat 96.
– Halo? To ty? Kochasiu, nie teraz, gdyż czuję, że jestem rozbitkiem.
– Rozbita? Znowu smażysz kotlety?
– Rozbitkiem. Uszu nie myłeś? Cruzoe w fartuszku, co przypala kotlety - warknęłam.
– To ja będę twoim Piętaszkiem.

Po co mi Piętaszek? Zastanówcie się, dziewczyny. Czy warto na bezludnej wyspie napotykać się na ślady obcych stóp? Po co? Tym bardziej, że nogi Władka mają po 96 lat każda.

– Protestuję! - krzyknęłam do telefonu. - Nie chcę żadnych pięt Achillesowych. Żadnych pięt Władkowych. Chcesz piętkę, kup se bochenek chleba spowszedniałego!

I tak zakończyłam zbitkę słów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz