czwartek, 19 stycznia 2017

Halina walcuje

Znowu było mroźno. Przestępowałyśmy z nogi na nogę, a śnieg pod podeszwami skrzypiał. Stałyśmy przed sklepem na dole, oczekując o świcie na dostawę świeżego pieczywa z nocnego wypieku, ale dostawczak jakoś nie chciał wyłonić się zza zakrętu. Głupio stać, milcząc, więc rzuciłam myśl, by wciągnąć dziewczyny do rozmowy.

– W Poznaniu powstały dziwne sojusze i antypatie – uznałam. – Najczęściej naparzają się sąsiedzi albo krewni. U nas zaś wszystko ma podłoże w alfabecie.
– Jak to? – zdziwiła się Pela lat 83.
– Pamiętacie jak wildzianie prali się z mieszkańcami Rataj? W-R. Całkowita niezgodność liter. Z takich alfabetycznych animozji zostają tylko guzy i otwarte złamania.
– A znasz odwrotne przypadki? – zainteresowała się Malwina lat 92.
– Ci z Łazarza lubią spacerować na Łęgach Dębińskich. Nieraz z ich ust słyszałam głośne „łał”, kiedy przybywali do naszego parku.
– A my mamy jakiś sojusz? – dociekała Kunia lat 90.
– Wilda wielbi Winogrady. Winogrady winszują sobie znajomość z Wildą.
– A wiecie, że znajome z Krakowskiej często chodzą na msze do katedry? – Trudzia lat 77 podzieliła się nowiną. – A przecież mają swój kościółek pod bokiem.
– To chyba jakieś brednie – Kunia była nieprzekonana.
– Znasz radną Halinę z Winograd?
– Owsianną?
– Przecież nie pszenną! Halina poszła za literą Wu i skontaktowała się z wiedeńczykami. A wszystko to dla chwały Wildy.
– E tam, austriackie gadanie – nie dowierzała Balbina lat 59.
– Właśnie, że nie – upierałam się. – Halina pomaga zrewitalizować Madalinę.
– To ta dawna zajezdnia tramwajowa przy ulicy Pamiątkowej? – upewniała się Elwira, która w naszej dzielnicy mieszkała dopiero od 30 lat.
– Nikt niczego nie robi bezinteresownie – Kunia wzruszyła ramionami. – Bo niby dlaczego nie skontaktowała się z Włochami?
– Może nie lubi włoszczyzny?
– Właśnie! Ona chce powalcować, dlatego sprowadziła wiedeńczyków.
– Ale nie na manowce! – zaoponowałam.
– To się jeszcze okaże. Zobaczysz, ten walc wiedeński jeszcze zakręci jej w głowie.
– A ja pójdę na najbliższą potańcówkę – zapowiedziała Lwinka. – Byłam w zeszłym roku na Madalinie i pląsałam do końca imprezy.
– Halina jest nasza. Nasza Wu, czyli wonderful.
– Wunderwaffe z Winograd – szyderczo zaśmiała się Kunia.
– Nie bądź wiedźmą z Wildy – zagrzmiałam

I pewnie doszłoby do kłótni, gdyby nie furgon z piekarni, który z piskiem opon zatrzymał się przed sklepem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz