poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Hydrozespół


– Dla was zostanę turbiną – zaordynowała Kunia. – Dziewczyny, przecież wiecie, jak bardzo lubię sobie pokręcić.
– To ja wejdę w rolę generatora prądu elektrycznego – przyklepałam wybór. – Uwielbiam napięcie oraz natężenie prądu. Generuję energię i dzielę się nią, bo moc jest we mnie.
– Dziękuję, że zostawiłyście dla mnie szlauch – uradowała się Lwinka. – Mam oko i pewną rękę. Wyceluję i trafię w każdego obwiesia.

Dowcipkowałyśmy, czatując na suchych samców. Tak naprawdę to nawet nie podłączyłyśmy się do hydrantu, który stał w pobliżu wildeckiego kościółka. Wystarczyło nam werbalnie zrosić spróchniałą naturę mężczyzn.

– Niektóre dziady są jak chrust – diagnozowała dostatecznie dobra Kunia. – Łatwo się podpalają, ale żadnego zielonego pędu nie wypuszczą.
– I trzeszczą jak się po nich chodzi – przypomniałam sobie. – Kiedy ostatni raz deptałam Władka, to strasznie się łamał.
– Najbardziej nie znoszę sucharów – zwierzyła się Lwinka. – Pan Frazesek z koleżką Banałkiem wypluwają z siebie potoki komplementów, w których nie ma krztyny fantazji. Suchary są obrzydliwe. Fuj!
– Też nie lubię kazań księdza proboszcza – zgodziła się Kunia. – Ciągle gada o tym samym. Co roku ta sama męka, to samo cierpienie, to samo zmartwychwstanie. Rdza, patyna, kurz! Niczego więcej nie ma w jego kazaniach.
– Ty nic nie rozumiesz – oburzyła się Gertruda. – Ksiądz proboszcz to wybitny orator z bardzo sprawnym językiem.
– Kiedy mówi, to pluje. Niby wydala mikro ślinki, co nie byłoby groźne, gdyby powstrzymywał się do jednego zdania. A on nigdy nie chce skończyć. Odwadnia się zatem, więc też należy do suchych samców.
– Większość chłopów to pustynie – oceniłam. – Chwalą się szerokimi horyzontami, ale w istocie to fatamorgany. Intelektualnie garbaci jak wielbłądy, zawiani jak wydmy kroczące, z jadem jak u skorpionów.
W tym momencie podszedł do nas dziarski powstaniec.
– Hola, hola! – krzyknął. – A wy jeszcze nie jesteście mokre?

Spojrzałyśmy na niego pogardliwe, a sucha sylwetka Władka pod siłą naszych spojrzeń zaczęła się kurczyć. AK-owiec zapadł się w sobie, gubiąc swoją podwójność. A my okrutnie nie spuszczałyśmy z niego wzroku, cierpliwie czekając na jego skarlenie.
Nasz Hydrozespół był bardzo skuteczny – Władek zminiaturyzował się zaledwie w trzy minuty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz