czwartek, 5 kwietnia 2018

Spokój w jamie ustnej


Osoba, której imienia nie śmiem i boję się wypowiedzieć, a nie ma inicjałów IHWH, pochopnie wyraziła sąd, że posiadam poczucie humoru. A przecież umiejętność obrazowania świata w żartobliwej perspektywie to prezent od IHWH, na którego starotestamentowy ołtarz ten dar też składam. Jemu się należy jak psu zupa, bo podarował mi tę umiejętność, więc ja oddaję, podobnie, gdyby wziął mi oko, to sam zostałby cyklopem albo szczerbatkiem w przypadku pozbawienia mnie kłów lub trzonowych zębów. Osoba, której imienia nie mogę oraz stracham się wypowiedzieć, może natomiast liczyć na nowotestamentowe traktowanie, czyli perfidną bezinteresowność. Perfidną, bo przykrytą obrusem nadziei, ale o tym cicho sza, bo jeśli wypowiedzenia imienia przeraźliwie się obawiam, to konsekwencji śmiałości spod obrusa jeszcze bardziej.

– Lwinka, co masz w wątrobie? – spytała znienacka dostatecznie dobra Kunia, nagle wyrywając mnie z zadumy.
– Bezruch – odpowiedziała Malwina. – Wielką stagnację. Obezwładniający beton. A ty? Co ty masz w trzustce?
– Opanowanie – odparła Kunegunda.

Kunia zawsze była opanowana, ale dotąd nie wyjawiła źródła swego stonowanego zachowania. Przecież niejeden raz mogła przyłożyć swym legendarnym lewym sierpowym Trudzi, wikaremu czy Władkowi, a ona co najwyżej ich bluzgała. Była naprawdę nadzwyczaj opanowaną pięściarką.
– A ja w żyłach mam nurt – pochwaliła się Trudzia. – Niesie mnie, oj, jak bardzo mnie niesie. Nie mam przez to żylaków. Naprawdę: żadnych zatorów. Wielebny ksiądz proboszcz wielokrotnie podziwiał mój nóg krój, jak zwykł mawiać.
– Masz chody przy odpuszczaniu grzechów – zauważyła zgryźliwie Kunia.
– Nie chody – prostowała Gertruda. – Powtarzam: nóg krój.
– Natomiast ja w żołądku mam napawanko – w moją stronę i pozostałych dyskutantek swój obwisły brzuch wypięła Balbina.
– Że co? – zdziwiła się Kunia.
– Że jak? – zawtórowała Lwinka.
– Napawanko. Delektacyjkę. Nirwankę.
– Niby od napawania się? Delektowania? Nie ma takich rzeczowniczków – orzekłam.
 Phi – zlekceważyła moją uwagę Blinia. – A co ty masz, Adela?
– Ja mam spokój w jamie ustnej – obwieściłam. – Nie używam zdrobnień, bo jak tu traktować Byty, których imienia nie tylko nie można stłamszać, ale nawet wypowiadać ich imienia?

Moje retoryczne pytanie uciszyło niemądrą Balbinę, mnie samą zaś skłoniło do protestu (niestety – jedynie wewnętrznego) na spokój w jamie ustnej. Bo chciałabym mielić jęzorem. Oj, jak ja chciałabym tam pomielić!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz