– Widziałyście wczoraj Sylwestra lat 74? – spytała
dostatecznie dobra Kunia. – Wyglądał nieziemsko.
– Niby dlaczego? – zdziwiłam się.
– Bo wczoraj przed południem było bezwietrznie.
– Co ma piernik do wiatraka?
– Kiedy nie wieje wiatr, Sylwestrowi pożyczka nie
spada na ucho. Zaczeska trzyma się idealnie glacy, a on przez to wygląda
nieziemsko.
– Wielu spośród nas to niebianie – zakomunikowała Gertruda
lat 77, która od razu po zrobieniu sprawunków gnała do kościoła na poranną mszę
i komunikowała jeszcze raz.
No właśnie, stałyśmy w ogonku przed sklepem na
dole, wypatrując dostawczaka z piekarni. Każda z nas miała przygotowane grosiwo
na zakup świeżego pieczywa z nocnego wypieku. Do czasu dostawy miałyśmy chwilę na
prowadzenie nieziemskich rozmów.
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– My jesteśmy ziemiankami, a nawet ziemniaczkamkami,
czyli pyrlandkami.
– Dość tych łętów! Zawijaj do portu!
– Otóż są wśród nas ludzie, którzy sprawiają
wrażenie, że dostali akonto amnestię z Sądu Ostatecznego. To są właśnie
niebianie.
– Uff, to nie Sylwester – Kunia okazała piekielną
radość. – Gdyby był niebianinem, to by pożyczka mu zwisała.
– Wrażenie? – wzruszyłam ramionami. – Ja muszę
mieć pewność.
– Za słaba w uszach jesteś na rajską jurysdykcję.
– Może nie znam się na prawie, ale chciałabym
rozpoznawać niebian. No nie wiem, po kroku, szerokim geście albo słowach
takich, że serce unosi się na wysokość dymiących spalinami kominów.
– Niebianina nie poznasz póki nie otworzy gęby.
– Uważam, że ty jesteś niebianką – Lwinka przypochlebiała
się Trudzi. – Mówisz ładnie. Jeszcze nikt nie nazwał mnie ziemniaczkamką.
– Niestety, ja jeszcze nie mam wyroku – zasmuciła się
Trudzia.
– Ale jak poznać niebianina?
– Niebianinem może być kierownik. Taki, który daje
premie, a potem każe je oddać…
– Bzdura – oponowała Kunia – Ten kto daje i
odbiera, ten się w piekle poniewiera.
– Przerwałaś mi – wyrzuciła Trudzia. – Niebianin daje
premie, ale po to, by pracownik mógł ją przekazać na pomoc biednym. Na przykład
do Caritasu. Wtedy taki kierownik jest niebianinem.
To miało sens. Tylko ja nie znałam takich
kierowników osobiście. Nawet wątpię, czy miałabym ochotę ich poznać.
Nieb... Ja nie!
OdpowiedzUsuńPiotrze, nie Janie! Przywołuję Cię do porządku! :)
OdpowiedzUsuń