Urodziłyśmy się tak dawno, że nie pamiętamy własnych
dziadków, rodziców, a nawet dzieci, o ile któraś z nas nie zdecydowała się na
ten głupi poryw w przeszłości. dlatego też musiałyśmy być nieufne wobec
suplementów zdrowia. „Pani, kup Złamaną
strzałę, łykaj ją na czczo, a dwunastnicy będzie że hej!”, mówiła reklama.
Przyznam szczerze, że bez Złamanej strzały, moja dwunastnica jest w tak świetnej formie, że
siedzi cicho, a ja nawet nie potrafię jej umiejscowić. Naprawdę, nie wiem,
gdzie dwunastnica się ukrywa: w głowie czy może chce pójść mi w pięty. Ja żyję
sobie, dwunastnica też jakoś przędzie, to co ma się rozwijać (mózg, ośrodek
głupoty pod sercem oraz dupa) się rozwija, a to co ma się kurczyć (do jasnej
ciasnej, chyba nic się nie kurczy!), to się kurczy. Nie musimy pamiętać o
zdrowiu, bo ono jest, a myślenie o chorobie tylko ją przywołuje.
– „Jedz, córeczko, witaminki, to będziesz piękna”,
mówiła moja mamusia – przyznała się Trudzia.
– A jużci! – skomentowała dostatecznie dobra
Kunia.
– Jakie jużci?
– Gertrudo, masz mnóstwo wdzięku, ładnie kręcisz zadem,
ale piękna nie byłaś, nie jesteś i nie będziesz! Witaminy nic tu nie mają do
rzeczy.
– Oj, na pewno będziesz – gasiłam pożar w zarodku,
zwracając się do zaatakowanej bezpardonowo przez Kunię zausznicy księdza
proboszcza. – Będziesz, wszystko mi mówi, że będziesz. I ptaki to ćwierkają, i
drewniany krzyż przydrożny, i betonowy bruk pod butami. Uspokój się, na pewno
będziesz jeszcze kiedyś piękna. Masz w końcu tylko 77 lat. Wszystko przed tobą.
– Ona zawsze mnie sekowała – chlipała Trudzia. –
Sekutnica!
– Mam więcej lat niż Trudzia, a mimo to wolę leczo
– rzuciła nowym wątkiem dobra Malwina. – Niech tylko nabędę świeże pieczywo z
nocnego wypieku, to nałożę go sobie na głęboki talerz. Unurzam w sosie bródkę i
będę się miała tak zdrowo, że ho ho ho.
Nie wspomniałam jeszcze, że stałyśmy w ogonku
przed sklepem na dole, oczekując na przyjazd furgonu z piekarni. Przy okazji
rozmawiałyśmy o rzeczach najważniejszych dla ludzkości, dystansując się od niehisterycznej
epoki, kiedy Ziemię zamieszkiwały tylko dinozaury i insekty.
– Słuchajcie Lwinki, pinkoli o leczo, kiedy my
rozmawiamy o lekach – chwaliłam koleżankę. – Musimy odnaleźć się we
współczesnym świecie, gdzie globalne globulki oraz czopki są czapką dla bolesnej
cywilizacji, a tablety weszły nawet do języka uciążliwych komputerów.
– I co z tego?
– Przypomnijmy
sobie o nowalijkach!
– Ziemia jeszcze jest zbyt zmarznięta, by rodzić –
obwieściła smętnie Balbina.
Jak tu w szklarniowej rzeczywistości nie łykać
prochów? Chciałam zaprotestować i wpić się w jakieś nowalijkowe usta, ale wokół
mnie były tylko pomarszczone pyry z łętami. Fajnie byłoby wyrwać się z tego
miejsca…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz