środa, 12 maja 2010

Pani z okienka.

Nie pojmuję, jak to się stało. Dostaję coraz więcej listów od czytelników mojego bloga. Za wszystkie serdecznie dziękuję i proszę o wybaczenie, że nie odpowiadam na nie tak szybko, jak powinnam. Najwięcej listów dotyczy mych spraw rodzinnych i krewniaka o pseudonimie tomaszka. Napiszę w tej sprawie kilka słów...

Jestem daleką kuzynką Zenia, ojca tomaszka. To był hultaj jakich wielu zawsze i wszędzie. Zenek mnie brzydził i odpychał, tylko czasami spotykaliśmy się na świętach rodzinnych, takich jak pogrzeb, wesele, czy chrzest. Kiwaliśmy do siebie głową na powitanie i to wszystko. O wszystkim dowiedziałam się dopiero od Jadzi.

A było tak: Jadzia pierwszy raz zapamiętała wizytę na poczcie, gdy miała trzy lata. To było w 1948 roku, wtedy kiedy jej tatuś dostał przydział na mieszkanie zakładowe na ulicy Kolejowej. Niedaleko była poczta, tuż przy Dworcu Zachodnim w Poznaniu. Zapewne z rozdziawioną buzią przypatrywała się wówczas kobiecie, która pieczętowała listy. Ten huk od uderzeń pieczęci, zamaszystość i robotnicza zwiewność pocztowej pracownicy rzuciła na nią czar. Wiem, że właśnie ten pocztowy rytuał ją zafrapował. Urzekł, a później uwiódł. Praca na poczcie stała się jej powołaniem. Przeznaczeniem. Celem życiowej wędrówki.

Mama Jadzi znała naczelnika poczty, więc gdy dziewczynka skończyła szkołę zawodową etat już czekał. Rozpoczęła pracę od okienka, gdzie przyjmowano i wydawano pocztę. Rankiem przyjmowała petentów, popołudniami rozliczała się z listonoszami. To były fajne chłopaki. Szczególnie Zenek. Niewysoki, smukły młody mężczyzna, z wczesną jak na jego wiek łysiną zaczesywaną długimi kosmykami rzadkich włosów. Często tłustych, ale to nie zrażało Jadzi, bo Zenek był dowcipny. Umiał ją rozbawić. Chyba dlatego, że był starszy. O całe sześć lat. Ale to nie przerażało Jadzi, więcej: to jej imponowało. Obawiała się bardziej jego nie najlepszej renomy, ponieważ był zaprzysiężonym hulaką. Wiedziała, że ma wiele doświadczeń z kobietami, ona zaś była cnotliwa. Dlatego chciała rzetelnie i drobiazgowo przygotować się na Zenka.

Po kilku podszczypywaniach przez Mariana, oddała mu się na zapleczu. Marian zauważył, że była dziewicą, więc „dla pamiątki” przybił jej pieczątkę. DATOWNIK na prawym pośladku. Jadźka pomyślała, że to fajny pomysł. Od tego momentu przestała myć swoją pupę. Chciała specjalnie dla Zenka zostawić ślad swojego doświadczenia. Myślała, przeczuwała podskórnie, że to może go ekscytować. Intuicja jest w końcu domeną kobiet.

Kolejnym mężczyzną, którego dopuściła do stemplowania swojego siedzenia był sam naczelnik. Wziął ją najpierw po bożemu, ale ona chciała zainteresować go pomysłem Mariana, więc zaproponowała od tyłu. Naczelnik zdziwił się początkowo śladem datownika, szybko jednak odzyskał rezon i spytał, czy stało się to w godzinach służbowych. Był dla Jadźki autorytetem, nie chciała go okłamywać, więc przyznała się. On docenił skruchę młodej pracownicy Poczty Polskiej. Rzekł, że jako naczelnik musi znać każdy jej ruch. Dodał też, że za przygodę z Marianem nie ukarze jej i ze służbistą obowiązkowością zaakceptował tamto wydarzenie, przybijając dużą pieczęć państwową.

Walenty, który był następny po naczelniku powiedział, że ORZEŁ podstemplowany został ze szczególną starannością, tuż pod datownikiem. Przez to data wyglądała jak korona, którą wtedy orzeł jeszcze nie dźwigał na głowie. Jadźka nie wdała się w dyskusję polityczną, bo akurat złożyła wniosek o pożyczkę z Kasy Zapomogowej, a wtedy ściany przecież też miały uszy. Te słowa jednak zdążyły ją już rozgrzać, więc zgodziła się na pieczątkę „ZA POBRANIEM”. Miała wprawdzie złe skojarzenia, w końcu była młoda i niewinna i żadne świństwa do głowy jej nie przychodziły. "Nigdy nie będę puszczać się za pieniądze!", myślała. To była dziewczyna honorowa.

Józek był właściwie nieładny, trochę też brzydko pachniał. Kopcił "Sporty" na okrągło i miał zaplamiony mundur. Podbił jednak Jadźkę stemplem „POCZTA LOTNICZA”. Pieczątka nosiła nowy kształt, centrala miała ją przysłać dopiero za miesiąc. Zaimponował jej. "Skąd on ją zdobył?", zastanawiała się. Zapragnęła ją mieć jedynie dla siebie. Był tylko jeden sposób. Na całe szczęście Józek nie miał żony, więc trwało to krótko. Gdy wracała do domu, dumnie, lecz zarazem radośnie kręciła swoją kolekcją. Widziała jakie wrażenie robiła na mężczyznach! Gdyby wiedzieli, co Jadźka tam skrywała!
Gdyby Zenek wiedział...

Przyjacielem Zenka był Bolek. Jeden z najlepszych tutejszych doręczycieli. Poważny i uczciwy. Ojciec trójki dzieci. Zwykł mawiać, że kobiety w jego życiu to przeszłość. Może dlatego nie dbał o siebie. Nie wstawiał sobie nowych zębów, golił się raz na tydzień, skarpetki zmieniał chyba co miesiąc. Nie było Jadźce łatwo, chciała jednak przybliżyć się do Zenka. Zażądała od Bolka pomocy. Pokazała mu pieczątkę „POUFNE” i zmusiła go złożoną przysięgą na Ojczyznę do bezwzględnego sekretu. Później pokazała kolekcję...

Bolek w rzeczywistości okazał się świnią. Przywiązał sznurkiem pieczątkę do swojego hetmana koronnego i po pierwszym stemplowaniu chciał jej przystawiać pieczątkę po raz kolejny! Zaczęła przed nim uciekać. Wpadła do sąsiedniego pokoiku, gdzie siedziała pani Halina, która jako pracownica centrali przeprowadzała kontrolę. Miała kobieta refleks. Zarekwirowała pieczątkę Bolkowi, a Jadźce kazała wrócić do roboty. Nie wiem, jaką naganę dała Bolkowi, ale kontrola, dziwnie jak na Urząd Pocztowy przy Dworcu Zachodnim w Poznaniu w tamtym czasie, zakończyła się szybko i pomyślnie. W owym miesiącu podwyższoną premię przyznał młodej Jadzi naczelnik. Bolek podobno dostał jeszcze więcej...

Miesiąc później na poczcie znalazł się młody praktykant. Jadwisia została z nim po godzinach i tuż po szkoleniu wybrała dla niego pieczątkę „EXPRESS”. Nie to jednak było ważne, a informacja, którą uzyskała od studencika. Powiedział, że widział niedawno film jakiegoś Szweda, czy innego Duńczyka, w którym siódma pieczęć miała być decydująca. Przy tym tajemnicza i ekscytująca.

Jadźka zrozumiała, co to może znaczyć. Przyszła kolej na niego. Na Zenka.

Mieszkała razem z rodzicami, miała do swojej dyspozycji mały pokoik. Mieszkanie nie było duże, ale zadbane. Tylko z lustrami był kłopot. Stare tremo wisiało w korytarzu, to uniemożliwiało jej wnikliwą i codzienną obserwację zbioru pieczątek na pupie. W łazience zaś wisiało malutkie lustro. W tej sytuacji mogła zdać się tylko na opinie innych ludzi. Próbowała rozmawiać i z Walentym, i z Marianem, nawet z Bolkiem, ale z tego nic nie wyszło. Na jej nieśmiałe pytania prawie w biegu odpinali rozporek.
Józkowi to nawet atramentem chlusnęła w twarz.
Na otrzeźwienie.

Do rozmów przez to już więcej nie wracała. Nie dostała odpowiedzi. Musiała wobec tego zaryzykować.

Ten Norweg, a może Fin, miał rację: to była siódma pieczęć! Jadźka zaznała raju i zarazem upadła w otchłań piekielną. Gdy Zenek do końca się wysapał, wyznała mu miłość, a on stwierdził, że swoją najważniejszą pieczęć przyłoży jedynie na czystą kartkę. Jadzia wykazała się jednak determinacją. Pokazała, że nigdy się nie poddaje. Że woli cierpienie dla jedynego ukochanego, niż uciechy z wieloma niekochanymi. Wzięła pumeks i na oczach Zenka zdrapała wszystkie pieczątki. Podbiła go ofiarnością.
Bo dla miłości nie szkoda wyrzeczeń i ofiar.

I choć Zenek nazywał ją odtąd „zdartą dupą”, to wkrótce nastąpiła chwila, w której został poczęty tomaszka. Mój krewniak.

I jeszcze jedna tajemnica: tomaszka na świat wyszedł pupą. Zdezorietowana położna dała mu klapsa w głowę. To nieprawda, że jej oddał, głupia legenda, którą wymyślił sam tomaszka, ale ta sytuacja zaważyła na jego życiu. Dlatego nim się opiekuję.

11 komentarzy:

  1. pani adelo,
    ja tez sie ciesze, ze coraz wiecej ludzi czyta pani bloga. ale prosze nie dac sie zwiesc prosbami o historie swoich przodkow: to sklania do sentymentalizmu. a pani blog jest zadziorny, ma sznyt i blyskotliwy komentarz. niech pani nie zapomina o protestach!!! wspominac potrafi kazda stara baba!! a my chcemy czytac zaczepna adele!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani Dana,
    ja protestuję przeciw takim komentarzom! Naprawdę uważa Pani dzisiejszą historię za sentymentalną? Sentymentalizm byłby wtedy, gdyby Jadzia, czytając ten wpis machinalnie drapała by się po bliźnie na prawym pośladku!
    Poza tym wszystkim życzę słońca!
    Adela.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Adelo
    Biorąc pod uwagę okoliczności zstąpienia tomaszki na świat należy założyć, że robi świetlaną karierę w policji.
    Istniej jednak opcja, że ze względu na silne położne uderzenie, tudzież charakter matczynego tyłeczka świetnie nadaje się do polityki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Protestuję przeciw jakimkolwiek zakazom i próbą wymuszenia na Adeli wyimaginowanych postaw. To Adela decyduje, co , kiedy i jak.
    No i .... Adela nie jest "każdą starą babą"

    OdpowiedzUsuń
  5. Panie Tomaszu, wziął Pan w obronę starszą kobietę, udowadniając swoją rycerkość.
    Odnośnie tomaszka, to nietypowa pozycja narodzin spowodowała, że to co ujrzał pierwsze na oczy stało się jego fatum. On ciągle dąży z powrotem. Ale efekty ma mizerne.
    Ot, safanduła.

    OdpowiedzUsuń
  6. Droga Adelo, myślę, że czas rycerskości dawno minął i pozostała w nas już tylko zwykła przyzwoitość. Każdy przejaw rycerskości budzi bowiem tylko śmiech, szyderstwo i kpinę - jest po prostu sentymentalne.
    I przeciw temu protestuję!

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie czyń tak, panie Tomaszu! Rycerskość u mężczyzn zawsze będzie pożądana:
    http://www.youtube.com/watch?v=7CW9DdnYMtA

    OdpowiedzUsuń
  8. Pani Adelo!
    Koleżanki z pracy zachwycone nie pozwalają wyłączyć pana Michała!
    Niewiarygodne!

    OdpowiedzUsuń
  9. http://www.youtube.com/watch?v=Ra6gfgt00Zw&feature=related

    OdpowiedzUsuń
  10. Niech się Pan nie dziwi, panie Tomaszu, kobiety mają tendencje do brnięcia w bajoro. A ono wciąga, wciąga.
    Ja wolałam love'ę. Vulcanus - oto mój bohater!

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziś tatuują.
    Pumeks wymięka!

    OdpowiedzUsuń