sobota, 12 czerwca 2010

Kochani, ze mną nie można analnie!

Wkurzył mnie tomaszka 2015. Tak mocno, że jestem w stanie zrobić mu krzywdę. A Mariolę to gotowa jestem udusić własnymi rękoma!
Przypomniał mi się epizod z Józwą, kiedy jeszcze żyliśmy w luźnym związku. On mieszkał na ulicy Kolejowej w Poznaniu. Ja go odwiedziłam i rzecz nagle zaczęła się toczyć inaczej niż zazwyczaj...

– Kochanie... - zaczął błagać Józwa.
– Nie!
– Dlaczego nie?
– Nie i już!
– Przecież lubimy eksperymenty!
– Mówię ci: nie!
– Poczekaj! Na jeźdźca też początkowo nie chciałaś. Dałaś się namówić, spróbowałaś i teraz najbardziej tak lubisz. Miłość francuską zaakceptowałaś, robimy to z zawiązanymi oczami i w wodzie. Dlaczego nie możemy spróbować analnie?
– Nie!
– Ale dlaczego?
– Wyobraź sobie, że ktoś tobie wpakuje w odbyt coś nienaturalnie dużego. I nie zrobi to chirurgicznie, raz, tylko posuwać będzie tam i z powrotem. Tam i z powrotem!
– Żonie bym na to pozwolił!
– Masz pecha, nie jestem twoją żoną.
– Może masz rację, powinienem się tobie oświadczyć... Wyjdziesz za mnie? Czy teraz dasz się namówić?
– Zaczynam się zastanawiać nad naszym związkiem. Dewiant jest dobry na kilka numerków, ale żeby wiązać się z nim na resztę życia?
– Słyszałaś o mięśniach Kegla?
– Nie nudź! Połóż się lepiej na brzuchu, zrobię ci masaż.
– Dzięki, jestem dziś zmęczony. Czy wiesz, że na budowie przeniosłem prawie dwa kubiki deski podłogowej? Oooo tak..., tutaj dobrze.
– Rozsuń nogi.
– Po co?
– No rozsuń!
– Aauuuuu! Co zrobiłaś, suko?
– Włożyłam ci nowość na rynku: klej w sztyfcie.
– Co?!
– Malutki klej w sztyfcie. Cal średnicy, może z dwanaście centymetrów długi. Swoim kształtem coś mi bardzo przypomina.
– Wyjmij mi to!
– Wiesz, chyba przyjmę twoje oświadczyny.
– Wyjmij to!!!
– Nie krzycz, zrelaksuj się, inaczej nie poczujesz miłego drażnienia mięśni. Uważaj! Teraz wepchnę ci jeszcze głębiej.
– Aaaaauuu!
– Kocham cię. Jesteś taki namiętny.
– Błagam cię, wyjmij to.
– Cholera, chyba się zaklinował.
– Cooo?!
– Nie mogę wyciągnąć, mówię poważnie.
– Masz to wyjąć! Jeśli tego nie zrobisz, to cię uduszę!
– Spróbuję wykręcić.
– Zwariowałaś?! Wsuwasz mi w dupę jeszcze więcej kleju!
– Nie rozklejaj się! Bądź mężczyzną!
– Zabiję cię!
– Nie krzycz tak. Jeszcze bym nie usłyszała dzwonka do drzwi... Kto to może być o tej porze? Która jest godzina?
– Wpół do dupy! Dokąd idziesz?! Nie otwieraj!! Nie wpuszczaj nikogo!!!

Narzuciłam podomkę i wyszłam do przedpokoju.
Rozległ się trzask otwieranych drzwi, nogi zaszurały na wycieraczce, znowu skrzypnęły zawiasy i rozległ się radosny głos.
– Jurek, to mamusia! – krzyknęłam z przedpokoju. – Wejdź, rozgość się. Spójrz na Józka. Cierpi biedak. To przez jego hemoroidy!
– Przykryj mnie chociaż!
– Józuś, nie wstydź się. Jestem twoją matką, niejeden raz w życiu widziałam twojego ptaszka.
– Mamusia ma rację: to koliberek.
– Tak mówicie? My z tatusiem nazywaliśmy go konkwistadorem...
– Miała mamusia szczęście.
– Kurwa, zlitujcie się!
– Co ci się stało? Dlaczego jesteś taki wulgarny?!
– Wyjmijcie mi to!
– Co, synku?
– Ten pierdolony klej!
– Po co ci klej? Zresztą nałóż coś na siebie i sam go sobie weź!
– Mamusiu, Józek ma klej w odbycie. Biurowy, w sztyfcie.
– Biurowy?
– Józek ma dość pracy na budowie.
– O czym wy pierdolicie?
– No właśnie, skąd się tam wziął?
– Józek lubi eksperymenty.
– To ta suka mi wepchnęła!
– Mamusiu, chciałam ci coś ważnego obwieścić. Józek mi się oświadczył.
– Nic nie rozumiem...
– Czy ktoś mi pomoże?!
– A sam sobie wyjąć nie możesz?
– Nie sięgam, jest za głęboko.
– Czy ktoś wreszcie wyjaśni, co się stało? – Mamusia pierwszy raz od niepamiętnych czasów straciła cierpliwość i opanowanie, co tak bardzo nie przystawało do stosowanej przez nią sztuki savoir-vivre.
– Chciałam tylko to powiedzieć, że nic i nikt mnie nie zmusi do penetracji odbytu Józka!
– Auuuu! – Józek sięgnął po bieliznę i przewracając się na bok zmienił pozycję ciała.
– Widzę! Widzę! – Mamusia nieopanowanie podbiegła do Józwy. Instynkt macierzyński nierzadko zabija nawet najlepsze wychowanie. – Widzę coś żółtego!
– Może to koszulka lidera? Może to Wyścig Pokoju?
– O czym ta suka mówi?!
– Twoja przyszła żona chce powiedzieć twojej mamusi, że lider niekoniecznie musi pierwszy dojechać do mety.
– Dzieci! Uspokójcie się. A ty się rozluźnij. Idziemy do łazienki!

Mamusia wzięła Józka pod ramię i powoli zaprowadziła go do wanny, która szybko zaczęła wypełniać się gorącą wodą. Ja zaś zaczęłam pakować swoje rzeczy. Mało już mnie obchodziły gorączkowe głosy dochodzące zza zamkniętych drzwi łazienki. Wzięłam torbę i szybko wyszłam. Z przyjemnością wracałam do swojego mieszkania. Miałam nadzieję zdążyć jeszcze przed emisją Kabaretu Starszych Panów.

Wyobrażałam, co może dziać się w tej łazience:
"– Widzisz, Józuś, cała sztuka polegała na rozluźnieniu mięśni. Masz piękny tyłeczek, ale na razie nie możesz go drażnić. Na pewno szybko znajdziesz nową dziewczynę. Ta nie była najlepsza. Aha, jak już będziesz coś tam wkładał, to lepiej żeby można to łatwo wyjąć. Co?! Masz prawo być zdenerwowany. Zaśnij, słoneczko. Będę czuwać przy tobie."

Ale ten drań nie posłuchał Mamusi, a i mnie do powrotu nakłonił...

1 komentarz: