niedziela, 31 lipca 2011

MAKABRESKI LETNIE: cz. 14 „Niemy gest”.

Eugeniusz lat 21 nie był geniuszem, ale miał dużo chęci i wolę działania. Dlatego zaciągnął się do wojska. Miał szczęście, bo kadra wojskowa nie przeprowadza testu na inteligencję, stawiając na zdolności motoryczne, siłę i wytrzymałość. Zresztą od samego początku wiadomo było, że Eugeniusz co najwyżej może się dochrapać stopnia kaprala. Na razie był szeregowcem, ale pełnym zapału i chęci przysłużenia się ojczyźnie.

Dlatego skorzystał z okazji, gdy szukano chętnych do służby pomocniczej w Afganistanie. Zwykle nie trafiają tam żołnierze tak nieopierzeni jak Eugeniusz, ale szczególny splot okoliczności często potrafi płatać figle. I tak Eudeniusz spakował się i pełen optymizmu ruszył na afgańskie pola bawełny oraz marihuany.

Raz się zdarzyło, że z patrolu mającego spenetrować nieznany dotąd odcinek górzystej drogi ubył żołnierz, którego zaatakowała groźna biegunka. Eugeniusz akurat napatoczył się dowódcy i ten kazał mu uzupełnić stan osobowy patrolu.

Eugeniusz ochoczo na to przystał. Chciał przysłużyć się ojczyźnie. Niestety, był lekceważony przez obytych w boju kompanów. Na postoju trzymał się od nich z daleka, a oni pogardliwie go nie zauważali. Jednak usłyszał, gdy po cichu wymienili ze sobą uwagę, że warto byłoby przywieźć ze sobą jakiegoś języka. Geniu nie zastanawiał się ani chwili.

Gdy na dłoni podsunął dowódcy swój ledwie co odcięty ozór, ten nie zareagował z entuzjazmem.
– Żołnierzu, chyba już wolałbym żebyś dał nogi.
Potem musiał siłą powstrzymać go przed próbą dokonania amputacji kończyny dolnej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz