sobota, 6 sierpnia 2011

MAKABRESKI LETNIE: cz. 20 „Krucyfiks”.

Barbara lat 76 wieczorny pacierz zmawiała zawsze w tym samym miejscu. Zrobiła w mieszkaniu mały ołtarzyk, na nim w centralnym miejscu wisiał obraz z Matką Boską Częstochowską, po bokach ikony stały dwie grube świece, przed obrazem prężył się krufiks, a na użycie czekała miseczka z poświęconą wodą obok której leżało kropidło.

Ołtarzyk mieścił się w kącie pokoju gościnnego. Zdarzało się, że Barbarę odwiedzały koleżanki, wówczas wspólnie we dwie, trzy, a było raz, że nawet w sześć, padały na kolana i odmawiały modlitwy. „Ojcze nasz”, „Zdrować Mario” i „Litanię do Najświętszego Serca Jezusa”. Kończyły odśpiewaniem pieśni. Czasem była to „Barka”, innym razem „Boże coś Polskę.”

Dziś Barbara jednak nie miała gości. Upadła na kolana w piątkowy wieczór i zaczęła odmawiać pacierz. Gdy była sama pozwalała sobie rozwijać dialog (w którym jedna strona mówi, a druga działa), składając prośby, dziękczynne modły i przeprosiny za uczynki bliźnich. Uwznioślało to Barbarę.

– Przepraszam Cię, Mateczko, za Wandę z pierwszego piętra, która nie dość, że klnie jak jej świętej pamięci mąż, co zelówki przybijał i obcasy naprawiał, ale dodatkowo specjalnie podmiata śmieci z klatki schodowej na wycieraczkę Józefy z naprzeciwka, chcąc ją oszkalować przed sąsiadkami. – Blizna na policzku Matki Boskiej Częstochowskiej przybierała w takich chwilach jeszcze bardziej krwawy kolor, co czujna Barbara od razu zauważała. – Jest mi wstyd za nią, dlatego proszę obdarz ją miłością bliźniego i poucz, że lepiej już śmieci wyrzucić przez okno prosto na podwórze. Bo Wacek, który jest dozorcą i tak je w końcu sprzątnie, tylko na śnieg trzeba poczekać, bo on zajmuje się tylko odśnieżaniem.

Barbara widziała zrozumienie rysujące się na licu Matki Boskiej. Wiedziała, że właśnie tak muszą wyglądać modlitwy.
– I daj moim sąsiadom łaskę posiadania tak wielkiej miłości Boga, jaką ja zostałam obdarzona.
W tym momencie stało się coś nieoczekiwanego. Jezus z krucyfiksa podniósł wysoko wskazujący palec, pogroził Barbarze, potem wyprostował rękę i już serdecznym palcem pstryknął ją w czoło.

Barbara najpierw zemdlała. Kiedy się ocuciła Jezys poprawił pstrykiem w ucho. Tego Barbara już nie przeżyła.

Jej sprawa natychmiast weszła na wokandę Sądu Najwyższego. Adwokat diabła pierwszy miał zabrać głos.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz